„Były wieńce, były szarfy czerwone…”
Fragment opowiadania Andrzeja Struga Nekrolog. Jest to debiutanckie opowiadanie Struga, opublikowane w socjalistycznym Naprzodzie 15 grudnia 1904 r. Stało się początkiem cyklu Ludzie podziemni o zmaganiach uczestników i uczestniczek ruchu rewolucyjnego.
Narrator opowiadania, podczas tworzenia nekrologu o zmarłym towarzyszu, wspomina chwile spędzone z nim na nielegalnej robocie socjalistycznej.
Wszystko odbyło się jak należy. Były wieńce, były szarfy czerwone i ludzi z tysiąc. Śpiewano nad dołem Czerwony sztandar, była mowa pogrzebowa i słuchał tłum – tylko mowy nie można już było dokończyć. Wpadli kozacy na cmentarz i stratowali groby końmi… I była niezła bójka, i kilkudziesięciu aresztowanych, i wielkie uniesienie.
To ludzi pokrzepia i wichrem wieje przez zatęchłe powietrze piwnic konspiracyjnych. Przydałeś się jeszcze i po śmierci.
Teraz mnie przypadło zasługi twoje spisać i wynieść nieznane imię twoje na światło dzienne. Stanę u kaszty i wybierać będę litera po literze i układać… W ramce grubej, żałobnej, pod dwoma piszczelami na krzyż… Uczcić cię trzeba – jakże…
Niech się dowiedzą ludzie, żeś był, a ci, co cię znali, niechże się nareszcie dowiedzą, żeś to ty był właśnie, którego znali. Dziś już nie ma po co konspirować. Sławny będziesz…
Niejednego żywot twój zagrzeje i podnieci, niejednemu do wytrwania dopomoże.
Będziesz sławny…
Trzeba pisać.
Siedzę tak oto nad ćwiartką papieru – siedzę już od trzech godzin. Zacząć nie mogę. Chociaż przecie wiem o tobie wszystko, co tylko było. Wiem i to, co nikomu na świecie nie było wiadomym, tylko mnie jednemu…
Wszystko, wszystko mam w pamięci.
Tylko, widzisz…
Tylko ciebie, chłopie serdeczny, nie ma i nie będzie! Jakże się tu rozpisać, jakże zacząć, kiedy ja tego właśnie nie rozumiem?
Trudno mi będzie… Może i zdołam, ale zwlekam jeszcze i to ci powiem, że się boję.
Jak zacznę pisać – niech tylko pierwsze litery postawię – uwierzę i wszystko od razu zrozumiem. I tego się właśnie boję: uwierzę, że już wszystko skończone i że już nigdy…
Nigdy – głupie słowo… Tego przecie człowiek nigdy nie ogarnie… Jakże ja mam właśnie i to o tobie?
O tobie…
W najgorętszym czasie się wybrałeś. Godziłoż się odchodzić? Roboty tyle! Kogoż postawim na twoje miejsce? Przecież się nie godziło… (…)
Taki nasz los: jeden sieje, drugi zbiera i ktoś następny dopiero tego chleba ukąsi.
Źródło: A. Strug, Ludzie podziemni, s. 7,9, Warszawa 1957.
Przypis: