Konstytucja więzienna
Maria Paszkowska, działaczka Polskiej Partii Socjalistycznej, wspomina pobyt na warszawskim Pawiaku w 1907 r. – w Serbii, oddziale dla kobiet. Więźniarki wywalczyły sobie „konstytucję” określającą zakres swobód, takich jak codzienne otwieranie cel na dwie godziny dla swobodnych spacerów, możliwość organizowania wykładów czy śpiewów. Na żądanie osadzonych „usuwano z korytarzy i spacerów niedogodnych strażników”.
Więzienie jednoczyło socjalistki różnych odcieni: „PPS-FR, PPS-Lewicy, Bundu, S.R. [Partii Socjalistów-Rewolucjonistów], SDKPiL, SD [Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji] – bolszewickiej i mienszewickiej […] W rzeczach ważnych, jak protesty lub żądania, wszystkie socjalistki występowały zgodnie i solidarnie, poza tym każda partia żyła oddzielnie w swoim kółku”.
Nadchodził 1 maja:
Wspólny niepokój, co się dzieje 1 maja na mieście i w całym kraju, i żal, że się nie jest na wolności razem z partią, jednoczyły nas 1 maja. Świętowanie zaczęłyśmy od zgromadzenia w najobszerniejszej celi na II piętrze, w której mieszkały tow. [Antonina] Uzięblina i Hanna Gomólińska. Najdłuższy referat o znaczeniu 1 maja wygłosiła [Sabina?] Feinsteinówna (SDKPiL), a potem przedstawicielki każdej partii uczciły święto w mniej lub więcej krótkim przemówieniu […]
Potem z rozwiniętym sztandarem z napisem „Niech żyje 1 maja!” urządziłyśmy milczący pochód po korytarzach, zatrzymałyśmy się na II piętrze przy oknie, które wychodziło jednocześnie na ulicę i na Pawiak i wychyliłyśmy sztandar za okno. Honor trzymania sztandaru oddałyśmy „bezpartyjnej” czteroletniej Wandzi Frenklównie [córeczce Marii Wenger-Frenklowej z PPS]. Mała zacisnęła sztandar mocno w piąstkach z miną wielce poważną i namaszczoną. Towarzysze z Pawiaka, którzy mieli mniej szeroką konstytucję niż my na Serbii i nie mieli sztandaru, uśmiechem i ukłonami witali nasz sztandar.
Uciecha ta trwała zaledwie parę minut, wkrótce bowiem ujrzałyśmy skierowane w okno lufy karabinów. Sztandar schowałyśmy, a same rozpierzchłyśmy się po korytarzach i celach.
Z ulicy dano znać naczalstwu, ktoś tam przyszedł na zwiady, a widząc nasze swobodne zachowanie i niewinne miny, odszedł uspokojony. Po niejakim czasie zeszłyśmy na podwórko spacerowe, na którym dyżurował nieszkodliwy strażnik, i pod batutą tow. Zofii Kruszewskiej śpiewałyśmy wspólnie pieśni majowe raz wraz rozwijając nasz sztandar w kierunku okien Pawiaka.
Tak to sobie w niewoli urządzałyśmy surogat obchodu naszego najdroższego święta.